Człowiek staje się dorosły nie wtedy gdy ubrania robią się dla niego za ciasne ale gdy wyrasta z własnego egoizmu. Ola i Karolina poznają się w nietypowym miejscu w nietypowej sytuacji. Dzieli je dziesięć lat różnicy co w przypadku dziecka i nastolatki jest przepaścią. Znajdują jednak wspólny język i pokazują że nawet w najgorszych okolicznościach można myśleć o innych. Ola istnieje naprawdę, postać Karoliny łączy w sobie doświadczenia wielu nastolatek którym życie podstawiło nogę. To opowieść o skrajnych emocjach, potędze matczynej miłości, sile, jaką daje rodzina. O wielkiej aptece z marzeniami, które można dostać bez recepty. I o bohaterach, którzy mierzą się z powracającym pytaniem: kto ukradł im zwyczajne życie?
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Natasza Socha.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
lubię dotykać życia. mam tak, odkąd pamietam. zatrzymuje mnie tu i teraz. odczuwam to, co jest, takim, jakie jest. z tą róznicą, że kiedyś nie uginałam karku.
UWAGI:
Na okł.: "Chustka" jest dziennikiem pisanym z myślą o moich bliskich, a przede wszystkim - o Synku, w postach zatrzymuje kadry z naszej codzienności w tle.
Niezwykle wzruszająca historia umierającego ojca, który szuka nowego domu dla swego synka.
Michael co wieczór modli się i mocno wierzy, że kiedy przyjdzie pora, z nieba spłyną anioły, które zabiorą jego ukochanego tatę do mamy... Wpatruje się w gwiazdy, które przynoszą ukojenie - stamtąd płynie miłość tych, których nie ma już wśród nas. Niedługo, patrząc w nocne niebo, będzie też szukał gwiazdy swojego tatusia...
Michael jest ośmioletnim chłopcem. Przez sześć ostatnich lat opiekował się nim tylko ojciec - jego mama zmarła, kiedy chłopiec miał zaledwie dwa latka. Teraz ma stracić także ukochanego tatę, który jest nieuleczalnie chory. Przerażony ojciec chce więc znaleźć kogoś, kto zaopiekuje się jego synkiem, który wkrótce zostanie sam na świecie...
Osiemnastoletnia Bernadette mieszka w Uppsali. Od pewnego czasu jej domem stał się szpital - zdiagnozowano u niej nowotwór, i na oddziale onkologicznym czeka na operację. Choroba Bernadette przemienia bliskich jej ludzi. Sprawia, że muszą zmierzyć się z samymi sobą, pokonać lęki i słabości. Wyzwala pokłady troski, wrażliwości i pomysłowości, których nie podejrzewaliby wcześniej u siebie. Przyjaciele muszą na nowo zbudować relacje, odnaleźć w sobie cząstkę Bernadette, jej otwartość i dobroć. A i ona sama nie może poddać się rezygnacji. Powierzając narrację coraz to innemu bohaterowi, autorka subtelnie rysuje portrety psychologiczne całej grupy ludzi, którzy trwają, w jakimś sensie niezmienni, wciąż ci sami, a jednak stają się sobą na nowo.
Wiadomość, jaką mi przekazano, była stanowcza. Mój stan jest poważny, choroba może się okazać nieuleczalna. Spytałem, czy mam po prostu wrócić do domu i czekać końca. - Kiedyś właśnie tak bym panu poradził - odparł lekarz. - Ale nie w dzisiejszych czasach. Teraz podejmujemy leczenie. Eva towarzyszyła mi tamtego dnia w szpitalu Sophiahemmet w Sztokholmie, kiedy usłyszałem diagnozę. Później, czekając na zimnie na taksówkę, nie rozmawialiśmy wiele. Właściwie nie mówiliśmy nic. Patrzyłem na dziewczynkę wdrapującą się na zaspę i zeskakującą z niej, tam i z powrotem. Przepełniała ją radosna energia. Nagle ujrzałem siebie jako dziecko, rozrabiającego w śniegu. Teraz miałem sześćdziesiąt pięć lat i zachorowałem na raka. Nie skakałem. Eva musiała odgadnąć moje myśli, bo wzięła mnie pod ramię. Kiedy odjeżdżaliśmy taksówką, dziewczynka wciąż zeskakiwała z zaspy. Dziś, kiedy piszę te słowa, 18 lipca 2014, wiem, że czas, który upłynął od tamtego dnia, minął bardzo szybko i jednocześnie ciągnął się w nieskończoność. Nie mogę postawić kropki. Nie umarłem, ale nie zostałem też uzdrowiony. Jestem w trakcie leczenia. Nikt nie wie, jak to się skończy. Postanowiłem jednak spisać to, przez co przeszedłem, oraz to, co przeżyłem. Opowieść nie ma końca. Opowieść trwa. I właśnie o tym jest ta książka. O moim życiu. O tym, co było, i o tym, co jest.
UWAGI:
Na s. tyt. i okł.: Wydawnictwo W.A.B.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Historia Giulii Gabrieli, czternastolatki chorej na raka. Musicie od razu wiedzieć, że Giulia wygrała walkę z chorobą. To prawda, że nie wyzdrowiała: umarła wieczorem 19 sierpnia 2011 roku w swoim domu w Bergamo, w chwili, gdy na Światowych Dniach Młodzieży w Madrycie kończyła się droga krzyżowa z udziałem młodzieży. A jednak wygrała. Uczyniła dwa lata swojej choroby hymnem na cześć życia, duchowym crescendo, które doprowadziło ją do spokojnego dialogowania z własną śmiercią. Giulia była normalną dziewczynką. Podkreślała często swoją normalność: była ładna, bardzo pogodna, naiwnie teatralna, lubiła podróżować, ładnie się ubierać i uwielbiała chodzić na zakupy. W tajemniczy sposób choroba tej eksplozji subtelnej witalności nie zniszczyła, ale ją wzmocniła.
UWAGI:
Na okł.: Moja historia może się zakończyć tylko na dwa sposoby... To są dwa happy endy!
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Tym razem nie napisałam wstępu. Może powinnam. Tym bardziej, że jest to szczególna książka, w której śmiech towarzyszy wściekłości, a radość jest lustrem niepowodzeń. Tak, jak to wydarza się w naszym życiu: wszystko naraz. Także w chorobie, kiedy człowiek odważa się powiedzieć różne rzeczy.Pomyślałam, że skoro wiem, jak to jest, daję radę i trwam, to może powinnam podzielić się z innymi tym doświadczeniem, wiarą, energią i pewnością, że niemożliwe jest możliwe. Podpowiedzieć, jak radzić sobie ze sobą, ze szczęściem i nieszczęściem. Jak nie cierpieć,a zdobywać kolejne stopnie wtajemniczenia w życie. Dlatego napisałam tę książkę.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Pięcioletni chłopiec opowiada o cudzie, dzięki któremu żyje.Jestem Jurek, mam pięć lat i naprawdę dużą głowę - to taki trochę mój znak rozpoznawczy. Głowa jest duża nie tylko dlatego, że jestem bardzo mądrym chłopcem - tak mówią Mama z Tatą - ale też dlatego, że jak byłem naprawdę malutki, to zamieszkał w niej wielki guz.Cztery lata temu lekarze dawali mi tylko kilka tygodni życia. Wszyscy już myśleli, że umrę. Nawet Mama i Tata. Musiało im być wtedy bardzo smutno, ale wszyscy bardzo prosili Pana Boga, żeby mnie tak szybko nie zabierał do siebie. Dobrze, że tak prosili, choć myślę, że u Pana Boga też jest fajnie.Niezwykła siła całej rodziny, miłość bliskich i wiara w to, że Jurek mimo zdiagnozowanego glejaka złośliwego może wyzdrowieć, to lekcja nadziei dla wszystkich. Także dla tych, którzy ją stracili. Dopiero w najtrudniejszych sytuacjach możemy odkryć, ile mamy w sobie siły, i zrozumieć, że każdy dzień daje szansę na wielką wygraną. Wystarczy tylko docenić to, co już się ma. I kochać do szaleństwa.